24-godzinny TT Vila de Fronteira lub po prostu „Fronteira”. Jest to wyścig, który zamyka sezon off-roadowy w Portugalii, mimo że nie zdobył punktów w żadnych krajowych ani międzynarodowych mistrzostwach. 24-godzinny wyścig TT Vila de Fronteira jest w rzeczywistości wydarzeniem, które wykracza daleko poza konkurencję.
Jest to jedna z głównych atrakcji samochodów terenowych w Portugalii, w weekend, kiedy fani „błota, ziemi i kurzu” wyruszają w autentyczną pielgrzymkę do malowniczego miasteczka Fronteira w Alentejo.
Cel? Nie chodzi tylko o obserwowanie przejeżdżających maszyn. Jest impreza poza imprezą…
to są świadectwa
„Przyjeżdżam do Fronteiry oglądać samochody już od pięciu lat”, zapewnia Edite Gouveia, którą zastaliśmy siedzącą w szczerym polu, na środku równiny Alentejo, z tylko najmłodszym synem w ramionach i córką tuż obok, starając się chronić przed zimnem. Zirytowany? Nie całkiem.
Ubrany w ciężką kurtkę i kilka metrów od toru, po którym przejeżdżają samochody, ten Corucho mówi, że „każdy w domu lubi prędkość, motocykle, samochody. Głównie mój mąż. Zaczęliśmy od towarzyszenia mu i przez cztery, pięć lat zawsze przyjeżdżaliśmy”.
Niewiele zaniepokojony rozległymi obłokami kurzu, które wznoszą przelatujący piloci, Edite wyjaśnia, że „zwykle udajemy się do stref pokazowych. Jednak w tym roku, kiedy przyjechaliśmy, było dużo zamieszania, więc postanowiliśmy uciec tutaj, w bardziej otwarte miejsce”.
Co do reszty, „zwykle nie zostajemy, aby zobaczyć cały wyścig. Widzieliśmy to w dniu wyścigu, zostaliśmy do około trzeciej lub czwartej nad ranem, a potem wróciliśmy do domu, bo do wyjazdu jeszcze daleko – mówi przed wzrokiem konfirmacji syna.
„Wyjechaliśmy stąd tylko w niedzielę!”
Wraz z zapadnięciem nocy i po kilku kolejnych kilometrach odnajduję pierwsze skupisko jeepów - albo to, albo obóz cygański, taka impreza i ogniska kontrastowały ze spokojem równin Alentejo. Niektóre z tych jeepów, nawet otoczone małym namiotem lub osłoną, i prawie zawsze z grupami ludzi próbującymi chronić się przed zimnem.
Niedaleko pasa startowego, tu już odgraniczonego taśmą i przy obserwowanym z daleka GNR (wtedy była już wiadomość, że widz źle się poczuł, co zmusiło go nawet do ewakuacji helikopterem), grupa mężczyzn , opatulony i wokół ogniska, poczekaj na następnego zawodnika. Z Paulo Loureiro, 49-letnim pasjonatem jazdy terenowej, stale obecnym we Fronteirze „od trzech lat”, pamiętającym, że „ta grupa nigdy nie zawodzi! Plus jeden minus jeden, zawsze zostajemy do końca wyścigu”.
Jadąc z Lizbony „przyjechaliśmy dzisiaj”, a w bagażniku jeepów „przywieźliśmy jedzenie i picie”. Ponieważ „ponieważ jesteśmy w strefie koncertowej, musieliśmy zapłacić 20 euro, aby tu być. Ale to już zawiera drewno na ogień!… ”.
"Spać? W razie potrzeby śpimy w samochodach! Ale nikt tutaj nie myśli o spaniu…”, zapewnia Paulo Loureiro.
Kluby terenowe są również częścią imprezy Frontier
Później, wraz z nadejściem nocy, odkryto prawdziwe miasto na kołach. Z ponad setką pojazdów terenowych ustawionych na czymś w rodzaju improwizowanego parkingu, pośrodku ścierniska i niedaleko już niemożliwego do zobaczenia toru gruntowego. Gdzie w odstępach przechodzili zawodnicy.
„Wszyscy jesteśmy członkami Clube Terra-a-Terra z Loures”, wyjaśnił Pedro Luís, jeden z osób odpowiedzialnych za organizację kolejnej trasy TT Loures-Fronteira, z którą się spotkaliśmy. „Jeździmy na tę trasę od 11 lat. W tym roku przywieźliśmy blisko 200 samochodów. Opuściliśmy Loures w piątek, prawie zawsze jechaliśmy starymi drogami, a wróciliśmy dopiero w niedzielę, po zakończeniu wyścigu”.
Ponadto, a także o tej akcji, skierowanej tylko do członków klubu, Pedro Luís wyjaśnia, że uczestnicy są zobowiązani do uiszczenia opłaty za uczestnictwo, która według Księga samochodowa dowiedział się, że było to około 40 euro, a to w zasadzie ma „pokryć kwotę wymaganą przez AKP, abyśmy mogli się tutaj osiedlić”. Za wpłatę tej kwoty uczestnicy zyskują również „posiłki, czyli dwa śniadania, obiady i przekąski do kolacji, oprócz parkingu przy torze, nielimitowanego drewna opałowego, toalet, ubezpieczenia i roadbooka na przejazdy na przyjazd i wyjazd. ”
W końcu wszystko po to, aby ten jeden z najbardziej charakterystycznych wyścigów terenowych na krajowej scenie był tym, czego wszyscy chcą: prawdziwej i autentycznej imprezy, którą ma się ochotę powtórzyć.
Jeśli nasze słowa do Ciebie nie dotarły, ta galeria jest „sprawdzonym dowodem”, że Fronteira to nie tylko konkurencja. To wszystko i wiele więcej...