Pomimo posiadania kilku coupé w swojej historii, odkąd w latach 90. dołączyła do Grupy Volkswagen, Skoda nigdy nie „miała prawa” do posiadania go ponownie. Jednak zbliżyło się do tego. Na Salonie Samochodowym w Genewie w 2002 roku zaprezentował prototyp coupé, który był bardzo zbliżony do produkcji, Skoda Tudor.
Dzięki eleganckim liniom, nadając im wygląd Superba bez tylnych drzwi i z tylną klapą, zamiast tablicy rejestracyjnej pojawiła się tylko nazwa modelu. Wprowadzono również pewne elementy i detale, które zaczęły uwzględniać przyszłe modele marki, z których najbardziej godnym uwagi było zastosowanie tylnej optyki w kształcie litery „C”, która jest nadal używana.
Skoda Tudor była wynikiem wyzwania rzuconego projektantom marki, którzy stworzyli kilka propozycji — od pick-upa Fabii po kabriolet Octavii — ale to coupé przyciągnęło najwięcej uwagi, dając początek pełnowymiarowemu prototypowi że wiemy.
Tudor był działającym prototypem, który pojawił się wyposażony w silnik 2.8 VR6 o mocy 193 KM z grupy Volkswagen. Pomimo bliskości modelu produkcyjnego (na przykład przód był Superb), nigdy nie został wyprodukowany.
Skoda Tudor doczekała się w końcu miejsca w muzeum Skody w Mlada Boleslav, gdzie stoi do dziś. Cóż… jeśli wykluczymy mały incydent w Indiach.
Skradziony prototyp?
Skoda zabrała Tudora do tego azjatyckiego kraju, aby pokazać go w lokalnym salonie. Pod koniec imprezy i według marki „w dramatycznych okolicznościach” stracili prototyp. Ktoś musiał tak polubić coupé, że je wziął.
Zapisz się do naszego newslettera
Po intensywnych poszukiwaniach przeprowadzonych przez władze, Skoda Tudor pojawił się na dworcu, ale dopiero kilka miesięcy później. Jednak nigdy nie znaleziono odważnego autora „zniknięcia”.
Po powrocie do Czech Skoda Tudor musiałaby zostać całkowicie odnowiona, obecnie znajdująca się w muzeum czeskiej marki. Kradzieże samochodów to niestety powszechna… ale salonowy prototyp?