Czy silniki diesla i gazowe skończą się w 2040 roku?

Anonim

Niewiele tygodni temu Francja ogłosiła zamiar wprowadzenia zakazu sprzedaży nowych samochodów z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi od 2040 r. Dziś z podobną propozycją, skierowaną na ten sam rok, występuje Wielka Brytania. Niemcy, największy rynek samochodowy w Europie i ojczyzna największego producenta na świecie, nie chcą czekać tak długo, wskazując na rok 2030. A Holandia poszła jeszcze dalej, ustanawiając rok 2025 jako nagły punkt przejściowy, tak że tylko Sprzedawane są samochody „zero emisji”.

W obu przypadkach są to działania wpisujące się w bardziej ogólny plan redukcji emisji CO2 w wyżej wymienionych krajach, a także zwalczanie rosnącego zanieczyszczenia głównych ośrodków miejskich, w których następuje postępujące pogorszenie jakości powietrza.

Jednak plany te pozostawiają więcej pytań niż odpowiedzi. Czy wolno sprzedawać wyłącznie pojazdy w 100% elektryczne lub pojazdy, które umożliwiają podróżowanie z napędem elektrycznym, takie jak hybrydy typu plug-in? A jak radzić sobie z ciężkimi pojazdami? Czy tak nagłe przejście do przemysłu jest ekonomicznie opłacalne? I czy rynek będzie gotowy na tę zmianę?

Nawet mając za punkt odniesienia tylko rok 2040, czyli nieco ponad 20 lat w przyszłości – odpowiednik trzech generacji samochodów – oczekuje się, że technologia pojazdów elektrycznych znacznie się rozwinęła, zwłaszcza w zakresie przechowywania i załadunku . Ale czy to wystarczy, aby stać się jedynym środkiem napędowym samochodu?

Prognozy producentów ujawniają znacznie skromniejsze liczby

Unia Europejska już ma plany zwalczania emisji – kolejny krok już w 2021 r., kiedy średnia emisja producentów będzie musiała wynosić tylko 95 g/km CO2 – co prawdopodobnie wymusza rosnącą elektryfikację samochodowego układu napędowego. Jednak pomimo presji, jaką wywiera na producentów samochodów, zmuszając ich do jednoczesnego inwestowania w dwa różne typy silników – spalinowy i elektryczny – wciąż istnieje ścieżka przejścia. Pozwala to na stopniowe dostosowywanie się zarówno producentów, jak i rynku do tej nowej rzeczywistości.

Volkswagen I.D.

Nawet najśmielsze plany producentów pokazują, że droga do mobilności wyłącznie elektrycznej zajmie trochę czasu. Grupa Volkswagen ogłosiła, że do 2025 roku zamierza wprowadzić na rynek 30 pojazdów elektrycznych, co zaowocuje sprzedażą miliona pojazdów „zero emisji” rocznie. Może wydawać się, że to dużo, ale to zaledwie 10% całej produkcji grupy. Liczby przedstawione przez innych producentów ujawniają wartości, które wahają się od 10 do 25% całkowitej produkcji, która będzie przeznaczona na pojazdy w 100% elektryczne w ciągu następnej dekady.

Apeluj do portfela, a nie do ekologicznego sumienia

Rynek również nie jest przygotowany na taką przemianę. Pomimo rosnącej sprzedaży pojazdów o zerowej emisji, a nawet dodawania do oferty hybryd plug-in, modele te stanowiły zaledwie 1,5% wszystkich nowych samochodów sprzedanych w Europie w zeszłym roku. To prawda, że liczba ta ma tendencję do wzrostu, choćby z powodu zalewu propozycji, który ma nadejść w ciągu najbliższych kilku lat, ale czy za dwie dekady uda się osiągnąć 100%?

Z drugiej strony mamy kraje takie jak Szwecja i Dania, w których znaczna część sprzedaży samochodów to już pojazdy elektryczne. Ale dzieje się tak tylko dlatego, że pojazdy elektryczne są hojnie dotowane. Innymi słowy, sukces pojazdów bezemisyjnych jest bardziej kwestią wygody niż rzeczywistej troski o środowisko.

Weźmy przykład Danii, która prezentuje się jako jeden z krajów europejskich z najdroższymi samochodami, ze względu na opodatkowanie samochodu – 180% podatek importowy. Oceń, że pojazdy elektryczne były zwolnione, co pozwoliło na znacznie korzystniejsze ceny zakupu. Kraj już zapowiedział, że korzyści te będą stopniowo wycofywane, a efekty są już widoczne: w pierwszym kwartale 2017 r. sprzedaż samochodów elektrycznych i hybrydowych typu plug-in spadła o 61%, pomimo wzrostu rynku duńskiego.

Dojdzie do parytetu kosztów samochodu elektrycznego i samochodu z równoważnym silnikiem spalinowym, ale zajmie to wiele lat. Do tego czasu rządy musiałyby poświęcić wpływy z podatków, aby zwiększyć sprzedaż pojazdów elektrycznych. Czy zechcą to zrobić?

Czytaj więcej