Kiedy mniej znaczy więcej: próba zabawy za kierownicą

Anonim

Wszyscy dzisiaj żyjemy pod dyktaturą liczb. To są liczby kryzysu, bezrobocia, samochodów, energii. Czy to naprawdę konieczne?

Przemysł motoryzacyjny przeżywa obecnie szaleństwo matematyczne. To dane dotyczące sprzedaży, maksymalne moce, momenty obrotowe, wielkość kół, ceny pokoi, wszystko! Do tego stopnia, że najbardziej nieostrożni dziennikarze ryzykują, że zostaną znudzonymi matematykami, którzy zamiast przypisywać sobie w pisaniu doświadczenia i emocje, jakie odczuwają za kierownicą, przypisują nudne i powtarzalne liczby.

Na szczęście jest miejsce dla wszystkich i wszystkich brakuje. Kontynuacja...

Citroën AX
Citroen AX 1.0 Ten na Nurburgringu. Tak jak mój pierwszy samochód.

Część winy spoczywa na tej nowej, szarej, wyblakłej twarzy przemysłu motoryzacyjnego. Obsesja na punkcie perfekcji, bezpieczeństwa i wydajności sprawiła, że marki zapomniały o skupieniu hałaśliwej mniejszości: pasja, emocje i adrenalina jazdy.

Rozumiem, że mały pojazd użytkowy czy rodzinny van to maszyny tak nudne jak Boże Narodzenie w Szpitalu czy Festiwal Eurowizji. Ale nie wyobrażam sobie już, by samochód sportowy, pochodzący z dobrych rodzin iz silnikiem godnym tej nazwy, był tylko kierowanym pociskiem rakietowym, w którym kierowca i jego rozkazy schodzą na dalszy plan. Od dyrygenta do zwykłego widza skuteczność stała się hasłem przewodnim, a zabawa tylko konsekwencją.

Zapisz się do naszego newslettera

Dzisiaj każda „rzepa” bierze samochód sportowy o mocy ponad 300 KM i pokonuje tor w czasie „armaty”, nie doświadczając nawet zimnego potu na nieco szybszym zakręcie lub dotknięcia źle obliczonego akceleratora. Wszystko stało się zbyt „higieniczne”. Chcę zrobić idealny but na guziki. Idealna krzywa? Uruchom to polecenie. Dokąd ten zdenerwowany dzieciak pojechał, żeby wsiąść do samochodu, który podobno przekracza nasze możliwości, i spocić koszulkę z czystą adrenaliną? Czy to uczucie nadal istnieje?

Dodge Challenger
Przykład samochodu, który powinien skręcać jeszcze gorzej niż hamuje, a mimo to jest epicki!

A nawet jeśli jest. Gdzie jest napisane, że samochód, aby być fantastycznym, musi mieć moc wypływającą z każdego poru, przyczepność godną Formuły 1 i zakręt z całą elegancją i opanowaniem? Nigdzie nie jest napisane i nie musi tak być.

Czasami wystarczy być męskim, upartym i niegrzecznym. Innymi słowy: posiadanie osobowości. Dlatego wielu z nas lubi skromne modele, takie jak: Citroën AX: Old Golf's; Datsun 1200; stare BMW; Zardzewiały Mercedes (czy istnieje?); Porsche po II wojnie światowej; lub małe japońskie samochody, takie jak Mazda MX-5.

Ford Fiesta
Gwarantowana zabawa w aucie, któremu daleko do „czystorasowego”

Pasja samochodowa i przyjemność z jazdy nie mają jednostki miary, co odsyła nas do tytułu artykułu: mniej czasami znaczy więcej.

Na szczęście wciąż istnieją chlubne wyjątki od tego gąszczu liczb i jednostek miary. A czasami, żeby z nietuzinkowego samochodu zrobić fantastyczny samochód, wystarczy nacisnąć przycisk, a może po prostu zmienić opony.

Aby potwierdzić moją teorię spiskową przeciwko nowoczesności, obejrzyj ten film, w którym słynny Chris Harris bawi się lepiej z mniejszą ilością… gumy!

Czytaj więcej